O emocjach…

O emocjach…

Co czujesz?

W mojej pracy wielokrotnie spotykam się z osobami, które na moje pytanie dotyczące przeżywanych przez nie emocji reagują jakbym nagle zaczęła się do niech zwracać w języku suahili….czyli ze zdziwieniem i niezrozumieniem.

A przecież, to właśnie nasze emocje są dla nas najlepszą informacją o tym, co się z nami dzieje. Czy przypadkiem, zaspokojenia nie wymagają, któreś z naszych potrzeb lub czy ktoś właśnie nie sforsował naszych granic psychologicznych – czyli np. nie wymusił czegoś na nas wbrew naszej woli lub potraktował nas w inny, krzywdzący dla nas sposób.

A może właśnie spotkało nas coś, co nas uskrzydliło i warto by było zauważyć, że to właśnie dało nam szczęście.

 

Zacznijmy od początku, czyli od emocji, na którą istnieje społeczne przyzwolenie dotyczące jej przeżywania i do pewnych granic – co warto podkreślić – jej wyrażania, czyli o radości.

Radość – czujemy ją gdy jest nam ogólnie mówiąc dobrze. Nasze potrzeby są zaspokojone, jesteśmy bezpieczni, zaopiekowani. Wszyscy chętnie odczuwamy radość bo jest nam po prostu miło ją odczuwać. Uśmiech na twarzy, ogóle odprężenie, poczucie komfortu.

Radość jest miła, radość jest przyjemna, dobrze byłoby żebyśmy ją zauważali i pielęgnowali.

Czy jednak dajemy sobie na nią przyzwolenie? My sobie i inni nam?

Oczywiście, żeby nie było tak różowo to mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie istnieje niepisana granica wyrażania radości. Mi od razu przychodzi do głowy takie sformułowanie: „nie ciesz się tak…”. Wyrażenie, które wyhamowuje to uczucie, nakazuje je uwewnętrznić, nie pokazywać. Skutkiem tego jest to, że ludzie bardzo często nie potrafią powiedzieć co ich cieszy. Wydawałoby się zadaniem prostym wymienienie kilku rzeczy/czynności, które nas uszczęśliwiają, natomiast okazuje się, że wcale takim nie jest.

 

Spróbuj sam/a:

Pomyśl, co sprawia Ci radość?

Wymień 3 rzeczy/zdarzenia/sytuacje, w których czułeś/aś radość?

Co sprawiło Ci ostatnio przyjemność? W ostatnim tygodniu, miesiącu…

Czy łatwo jest Ci przywołać takie chwile?

Z mojego doświadczenia wiem, że różnie z tym bywa… niestety.

Niestety też, z o wiele większą łatwością przychodzi nam przywoływanie zdarzeń, które wywołały w nas złość.

Złość – emocja , która „daje siłę”, „daje władzę”. Tak sobie o niej myślę, gdy ludzie zastępują nią inne przeżywane w danym momencie uczucia.

Jestem smutny więc pokażę złość.

Jest mi źle więc pokażę złość.

Cierpię więc się złoszczę.

Czuję lęk więc pokażę złość.

Brzmi znajomo?

Złość „daje siłę”- często jej nadużywamy jako oręża w walce ze światem, bo ludzie widząc jak się złościsz będą raczej próbować nie wchodzić Ci w drogę. Czy będziesz krzyczeć, warczeć czy rzucać obelgami otoczenie raczej stanie się wobec ciebie – na czas twojej złości – uległe. Ale czy coś zmienisz takim przesadnym wyrażaniem złości? Na krótką chwilę może tak, ale długoterminowo, nie sądzę.

Przykrywasz złością inne emocje, bo może zostałeś nauczony, że smutek i lęk to emocje ludzi słabych. A Ty przecież nie możesz – z jakichś powodów – okazać słabości….Tak myślisz?

A może samej złości też nie okazujesz bo „nie wypada”, „nie wolno się złościć”….Słyszałeś/aś zwrot – często niestety kierowany do dzieci – „nie złość się”, „przestań się złościć”.

 

Złość jest dobra, jest w porządku bo daje nam informację o tym, że ktoś naruszył nasze granice, potraktował nas w sposób, który jest niezgodny z naszymi potrzebami, wartościami, z naszym ja. Daje nam możliwość zadbania o swoje interesy, o powrót do równowagi, harmonii.

Posłużę się metaforą:

Wyobraź sobie, że Ty to – domek. Wokół domku jest ogródek – to Twoja przestrzeń psychologiczna. Ogródek ogrodzony jest płotkiem- to Twoje granice psychologiczne.

Jeżeli ktoś podejdzie do furtki i zadzwoni dzwonkiem, a Ty – po zobaczeniu kto to i po co przychodzi – wpuścisz go na teren ogródka, to znaczy, że wszystko jest w porządku. Podjąłeś świadomą decyzję o ugoszczeniu przybysza. Jeżeli natomiast ktoś wejdzie do Twojego ogródka nie pytając Cię o zdanie, sam wydając sobie zgodę na ten czyn, zdarzenie to wywoła Twoją złość, bo przekroczono Twoje granice, bez Twojej zgody. Emocja złości jest zatem jak alarm – informuje o włamaniu na nasz teren. Czując złość możemy – w sposób asertywny – zakomunikować o niej. Poinformować otoczenie co się nam nie podoba i co chcielibyśmy zmienić w sposobie w jaki jesteśmy traktowani. Jeżeli natomiast tę złość schowamy, przyjdą kolejni grabieżcy i włamią się nam do ogródka, niszcząc wszystko co w nim jest, a wtedy złość może zamienić się w smutek lub lęk.

 

Smutek to „nielubiana” emocja.

Odbiera siły, jest trudna w przeżywaniu. Jest jak gorzkie lekarstwo, trudno je przełknąć natomiast, co istotne – uważnienie tej emocji, poprzyglądanie się co ją wywołało, może być bardzo pomocne.

Smutek informuje nas m.in. np. o tym, że coś straciliśmy, zostaliśmy źle potraktowani, unieważnieni. To tak w wielkim uproszczeniu.

Róże mogą być bowiem przyczyny smutku. Jakiekolwiek by one jednak nie były nie należy smutku maskować, udawać, że go nie ma, negować go, w końcu- nie należy go również wyhamowywać.

I znów kojarzy mi się taka scena, kiedy to jedna osoba płacze, bo jest jej z jakiegoś powodu smutno, a druga próbuje ją pocieszyć słowami „no, już nie płacz”, albo „nie masz powodu do płaczu,” albo zagaduje, opowiada żarty. Te próby pocieszania przez wyhamowywanie, zagłuszanie smutku lub wręcz negowanie go – mimo, zakładam, dobrych intencji osoby pocieszającej – powodują, że smucąca się osoba uzyskuje poniekąd informację pt. „nie należy się smucić, smutek nie jest dobry, jest czymś co należy jak najszybciej wygasić”.

Przebywanie w smutku, umiejętność dania sobie czasu na przeżywanie go, to bardzo ważna sprawa. Mamy czas aby się ukoić, pogodzić z tym co spowodowało smutek. Negowanie, zaprzeczanie smutkowi spowoduje, że jakaś jego część zostanie w nas. Nieprzepracowana może bardzo negatywnie wpływać na nasze samopoczucie i na nowo ujawnić się w najmniej oczekiwanym momencie naszego życia.

 

Lęk, strach. Czy łatwo jest przyznać Ci się do lęku?

Naszym przodkom lęk/strach nierzadko ratował życie. Wyobraź sobie, że jesteś w lesie i spotykasz wielkiego niedźwiedzia. Stoi on na tylnych łapach i złowieszczo wyciąga pazury w Twoją stronę, z jego otwartego pyska wycieka ślina, a z gardła dobywa się przeraźliwy ryk. Co wtedy czujesz?

– Zapewne strach.

A dlaczego?

– Bo niedźwiedź może zrobić mi krzywdę.

Zatem co możesz zrobić?

– Uciekać ile sił w nogach, podjąć walkę z niedźwiedziem lub zastygnąć w bezruchu – może niedźwiedź uzna, że nie jesteś wart jego czasu i ujdziesz z życiem.

Procesy fizjologiczne, które uruchamiają się w czasie przeżywania lęku/strachu czyli przyspieszone bicie serca, szybsze krążenie krwi, przyspieszony oddech i objawy temu towarzyszące czyli czerwień na twarzy, suchość w ustach, chłodne dłonie i stopy to wszystko sprawia, że możemy działać. Nasze mięśnie są maksymalnie dotlenione zatem bieg podczas ucieczki lub walka mogą być dla nas zbawienne w ocaleniu życia.

Wszystkie te mechanizmy fizjologiczne pozostały z nami do teraz.

 

Czy wolno nam się teraz bać? Niedźwiedzia nie spotkamy już w mieście czy podczas przechadzki w parku, zatem czego możemy się bać?

Lęk to naturalna emocja dotycząca tego co niepoznane, co w naszym mniemaniu może nam zagrażać . Zagrożenie to jednak zmieniło znaczenie. W obecnym czasie rzadziej towarzyszy nam lęk o własne życie – chociaż w okresie pandemii przybrał on na sile- częściej natomiast doświadczamy lęku związanego z naszym wyobrażeniem o tym, co może nam zagrażać np. jak inni mogą nas ocenić i jakie konsekwencje będzie to miało dla nas i naszego życia.

Jako przykład weźmy lęk przed egzaminem. Procesy fizjologiczne towarzyszące lękowi związanemu z egzaminem będą dokładnie te same. Natomiast zmienia się przyczyna, która ten lęk wywołuje.

Czego zatem możemy się bać przed ważnym dla nas egzaminem?

Tego, że np. się ośmieszymy udzielając złych odpowiedzi na zadane w czasie egzaminu pytania. To już wywoła w nas poczucie, że zostaniemy ocenieni jako gorsi, słabsi, nieinteligentni. Konsekwencją złych odpowiedzi może być niezaliczenie egzaminu. I znów – inni ludzie mogą nas wtedy ocenić – z założenia negatywnie. Najbardziej w takim przypadku boimy się – choć bardzo rzadko zdajemy sobie z tego sprawę – odrzucenia. Jesteśmy istotami społecznymi, do przetrwania – zarówno kiedyś jak i teraz potrzebujemy ludzi.

 

Wzbudzone przez lęk procesy fizjologiczne pomogą nam zawalczyć o zdanie egzaminu, dotrzeć na miejsce i spróbować „przetrwać”.

Mogą też spowodować, że uciekniemy… Ale to już temat na inny artykuł.

Lęk/strach to informacja o zagrożeniu realnym lub wyobrażeniowym. Natomiast niezależnie od tego jaki on jest , uświadamiając go sobie, dając sobie przyzwolenie na odczuwanie go jesteśmy w stanie poradzić sobie, w najlepszy dla nas sposób z przyczyną, która go wywołała.

Odcieni emocji jest bardzo dużo, ja wymieniłam te najbardziej podstawowe. Emocje są pierwotne, dzięki nim przetrwaliśmy do czasów dzisiejszych.

Są nam potrzebne aby dobrze, w zgodzie z samym sobą funkcjonować. Uczmy się je zauważać, nazywać i odczytywać zawarte w nich informacje o tym co jest dla nas dobre, a co nam nie służy lub co należy zmienić.

Nie bójmy się ich, bo nawet te, które są trudne w przeżywaniu, w konsekwencji przyniosą nam ulgę i spokój.

 

Agnieszka Reznar

psycholog – psychoterapeuta

Poradni KuLepszemu